Konkurs ortograficzny
Finał szkolnego konkursu ortograficznego
Przed feriami wiosennymi odbył się w szkole finał Konkursu Ortograficznego. Z tekstem o księżniczce Żanecie zmierzyli się przedstawiciele klas, którzy najlepiej poradzili sobie z ortografią na pierwszym etapie.
Serdecznie gratulujemy wszystkim uczestnikom, a szczególnie laureatom konkursu. Oto wyniki:
Szkoła Podstawowa:
Miejsce I – Karolina Gil, klasa Va - tytuł „Mistrza Ortografii”
Miejsce II – Wiktor Kałużny, klasa VII
Miejsce III – Amelia Tałanda, klasa VI, Julia Tomczyk, klasa VIII
Miejsce IV – Zuzanna Kimsa klasa IVb, Zofia Dechnik klasa Va, Grzegorz Jakubowski klasa VI
Liceum Ogólnokształcące:
Miejsce I – Julia Cencora, klasa III
Miejsce II – Jakub Milanowski, klasa I
Miejsce III – Kacper Maruszewski, klasa II
Uczniowie zostali obdarowani różnymi akcesoriami ortograficznymi pochodzącymi ze sklepu „nadwyraz”. Sponsorem nagród jest Rada Rodziców..
Finałowy tekst Konkursu Ortograficznego:
Księżniczka Żaneta pochmurnym spojrzeniem obdarzyła trzech przestraszonych i półżywych kandydatów stojących pośród dworzan. Każdy wprzekonujący sposób wychylał szyję w nadziei na królewską aprobatę. Ojciec - król Kazimierz Gromowładny łudził się, że córka jest superkobietą i nie zawaha się, jeśli zobaczy na twarzy mężczyzny – przyszłego narzeczonego, szlachetność jego charakteru.
W duchu tradycji chciał, aby na jego pociechę nie czyhały problemy staropanieństwa i dlatego wzdłuż i wszerz kontynentu szerzyła się zachęcająca wieść o planowanym zamążpójściu Żanety. Dlatego też pewnego dżdżystego popołudnia na królewskim dworze pojawiło się znienacka trzech hożych kawalerów.
Pierwszy kandydat do ożenku to Jerzy Ósmy zwany przez rodziców kuchcikiem. Pochodził z Jarzębinowej Górki i przyniósł Żanecie dżemy z jeżówki, porzeczki oraz żurawiny przyrządzone we wrześniu przez kucharskiego mistrza. Jerzy osobiście maczał palce w tym przedsięwzięciu. Z zamiłowania był też rzemieślnikiem wyrabiającym narzędzia i urządzenia do produkcji smażonych konfitur. Drugi konkurent - Hieronim Trzeci zwany szuwarkiem, mieszkał w Brzegu nad rzeką Rudawką, wśród trzcin i płaczących wierzb, a w podarunku przywiózł żółtego węgorza i różowego szczupaka. Był pierwszorzędnym wędkarzem, który brzozową wędką władał jak włócznią i łowił mnóstwo ryb. Trzeci współzawodnik, Henryk Drugi Kwiaciarz pochodził z Krainy Macierzanki, a księżniczce ofiarował naręcze chryzantem, hiacyntów oraz bukiet herbacianych róż. Jego ogród słynął ze wspaniałych egzemplarzy kwiatów, których kształt i zapach była rzadkością wśród szlacheckich ogrodów.
Żaneta zżymała się z gniewu i patrzyła na nich spode łba. Marzyła o innym życiu – o podróżach, towarzystwie przyjaciół oraz wykształceniu, a nie o żywocie królewskiej żony. Z wrodzoną czułością i wrażliwością podeszła jednak do książąt, aby przyjrzeć się ich podarunkom. Powąchała kwiaty i zaczęła kichać tak mocno, że królewski żakiet spadł z Henryka odsłaniając (ku zażenowaniu dworskiej publiczności) kwieciste tatuaże. Nikt nie wiedział o alergii księżniczki. Skosztowała ryb i zaczęła się krztusić i rzęzić, dostała bólu brzucha, a na jej skórze pojawiła się czerwono-żółta pokrzywka. Z trwogą podeszła do Jerzego, który zachwalał dżemy jako antidotum na alergie. Konfitury były smaczne, ale po kilku łyżkach, Żaneta zrobiła się jasnozielona i ni stąd ni zowąd osunęła się na posadzkę. Podwyższony poziom cukru nadwyrężył siły księżniczki.
Nadwrażliwość Żanety na substancje zawarte w produktach potencjalnych mężów, uczyniła ich zaloty i towarzystwo arcygroźnymi dla zdrowia córeczki. Król rozłożył ręce, porzucił ślubne plany oraz wszelkie żądania. Nie przypuszczał, że to wydarzenie było zamierzonym przedstawieniem córki. Księżniczka dopuściła się sabotażu, protestując i uchylając się od staromodnej roli. Po tej alergicznej komedii zakończonej sukcesem, Żaneta odkryła w sobie nowe pokłady energii i talenty, o których posiadaniu wcześniej nie przypuszczała.
Na razie nie miała odwagi, aby przyznać się ojcu do swych marzeń wykraczających poza małżeński horyzont. Staruszek uznałby je za błahostki i miałby wiele zastrzeżeń. Smutek zapewne oprószyłyby jego włos siwizną albo zalałaby go żółć - a tego kochająca córka chciała uniknąć. Powoli urabiała więc grunt - każdą przeczytaną lekturę przedstawiała na deskach ponadtysiącletniego teatru królewskiego, aż ojciec stał się jej największym sprzymierzeńcem i entuzjastą, nadto sam rozpoczął tworzenie sztuk teatralnych.